Można:
- przeczytać trzy kryminały z letniej serii Polityki w trzy dni pod rząd, super się tym bawiąc, ale po czule spojrzeć na półkę, gdzie najnowsza książka Mariusza Szczygła już czeka;
- oglądać bezkarnie wszystkie możliwe powtórki z Olimpiady w Rio i żałować, że nikt nie pokazywał pływania synchronicznego;
- płakać na każdej dekoracji medalowej Polaków (i nie tylko);
- patrzeć jak brzuch rośnie i zastanawiać się jak to będzie;
- myśleć o tym, co się dzieje w korpo i martwić się co dalej;
- patrzeć jak trzyletnie dziecko obchodzi urodziny i zastanowić się przez moment, jak to było jak samemu się miało trzy lata i czemu to było 33 lata temu;
- leżeć na łóżku i słuchać jak deszcz bębni w okno;
- czytać najmłodszej na głos Kajtusia, Kicie Kocie po raz kolejny, słuchać jak syn czyta o Lasse i Mai i - najlepsze - robić to na totalnym luzie, bez pośpiechu;
- patrzeć jak zaparza się i stygnie herbata rumiankowa;
- gadać z dziećmi o wszystkim i o niczym, patrzeć jak się bawią, bawić się z nimi, oglądać z nimi bajki i inne takie;
- leżeć i czytać wszystkie zaległe posty na różnych blogach;
- przeglądać Instagram, aż wszystkie zdjęcia zleją się w jedno;
- zapłacić zaległe rachunki;
- poprawiać literówki w swoim sklepie internetowym, zamówić dostawę i ustawiać promocje;
- zaczynać kilka szydełkowych robótek i żadnej nie skończyć;
- leżeć na kanapie i patrzeć w niebo za oknem.
I inne rzeczy można robić, mniej i bardziej spektakularne a równie stacjonarne.
Czego nie można robić na zwolnieniu lekarskim?
A kogo to obchodzi?
Ważne jest to co mamy w danych okolicznościach i co potrafimy z tym zrobić.
Skutecznie unikam myślenia żałościowego, typu "ach, szkoda że nie mogę, że nie będę, że mam jak". Nic mi ono nie daje.
Zresztą, jak widać i tak nie mam już czasu na nic innego :)
Dobrego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz