piątek, 29 lipca 2016

Post o gorączce dnia letniego / About hot summer vibes

Końcówka mojego urlopu, zrobiło się gorąco i słonecznie. Ja średnio znoszę upały a w obecnej sytuacji nie znoszę ich w ogóle :)
"Nadmiar światła umniejsza istnienie"- ciężko mi się ze zdaniem Czesława Miłosza z "Doliny Issy" nie zgodzić. Mnie jest coraz mniej na dworze jak jest tak ciepło, rośliny w ogrodzie kulą się w sobie, nawet dzieci rezygnują z biegania na dworze, bo za ciepło. W domu też nie jestem nadaktywna, raczej mocno leżąca, kulam się z dziećmi i z nimi mija mi dzień. Zrywy mojej aktywności kończą się dylematem - mam lepiej coś pomalować czy poszydełkować? Bo na jedno i drugie mam zazwyczaj ochotę jak mam chwilę dla siebie :)


Jak ktoś jest w lepszej kondycji, to zachęcam do malowania - do końca lipca głęboka czerwień koloru Tricycle oraz zdecydowany granat Artissimo z farb mlecznych Miss Mustard Seed's Milk Paint są w miłej promocji:


Czerwony kolor Tricycle jest też pokazany w parze z ciemnym woskiem na najnowszym filmiku Marian, twórczyni farb mlecznych Miss Mustard Seed's Milk Paint:


Polecam obejrzenie i polecam serdecznie wosk, wyjątkowy, bo pięknie patynuje, nadaje "antyczny", ale autentyczny wygląd a wszystko bez chemii i sztucznych dodatków (woski do mebli MMSMP są bez terpentyny!).



środa, 27 lipca 2016

Post o przerwie i o zmianach / About changes

Widać po dacie poprzedniego postu, że ciężko mi przychodzi samej z siebie "zwolnienie" i znalezienie czasu na np. blogowanie. Ostatnio ze względu na zdrowotne sprawy nie miałam wyboru i zaczęłam wchodzić na tryb "slow". Powolutku przygotowuję się mentalnie i fizycznie na zmiany, które nastąpią. W tej chwili dodatkowo mam urlop, więc postanowiłam zadbać o kilka zaniedbanych sfer życia.
Zaległe badania, odkładane sprawy - kilka z listy odhaczyłam w tym urlopie, ale robiłam to bez histerycznego pośpiechu, tylko powolutku, jedna rzecz na raz. Nie mam siły, ani możliwości biegać, jeździć, załatwiać spraw w starym stylu, czyli kilka jednocześnie.


Między innymi zmieniłam nazwę mojej małej firmy - teraz już nie Kredowe Meblove a Hemma. Coraz mniej jest w mojej pracowni farb kredowych, chociaż je uwielbiam i doceniam bardzo, to w tej chwili bliżej mi do farb mlecznych, lubię z nimi pracować i eksperymentować. Z racji samopoczucia też nie zajmuję się dużymi meblami, ostatnio malowałam głównie małe drewniane przedmioty i dekoracyjne tablice drewniane a te najwygodniej mi robić farbami mlecznymi, bo efekty są wg mnie najlepsze.

Hemma to słowo z języka szwedzkiego, dla tego języka mam nieustający i trwający wiele lat sentyment, dawniej się go uczyłam i muszę koniecznie kiedyś wrócić do nauki. Hemma to znaczy w domu i tak właśnie u mnie głównie jest. Moje życie, mój świat koncentruje się wokół domowych spraw i tak jest mi dobrze. Praca w korporacji, praca w swojej firmie - wszystko lubię, pracę cenię bardzo, ale nie ukrywam, że uwielbiam po pracy wrócić do domu i w nim być, nie przebywać czy tylko odpoczywać.
Hemma to też nazwa mojego sklepu on-line (www.hemma.pl), więc spójnie się zaczyna robić w sferze internetowej. Prawda jest taka, że nie zawsze pierwotna koncepcja jaką mamy na swoją nowozakładaną firmę, działalność gospodarczą wytrzymuje próbę czasu. My się zmieniamy, okoliczności, rynek wokół ewoluuje i nie ma co trzymać się kurczowo każdego początkowego pomysłu. W tym temacie czytałam ostatnio ciekawy artykuł w Wysokich Obcasach, zostawiam Was z linkiem do niego poniżej a ja wracam do gry w chińczyka z dziećmi :)
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,80530,20426740,cala-polska-uczy-sie-na-bledach-kawka-na-kredyt.html?disableRedirects=true