sobota, 23 stycznia 2016

Domowa czasoprzestrzeń / Home not alone #2

Zapalenia oskrzeli u najmłodszego dziecka nie przewidzisz.
Tego, że podłapiesz zapalenie oskrzeli od dziecka - tym bardziej :)
Już zapomniałam, że można tak chorować. Miałam wrażenie, że wyrosłam z antybiotykowo-gorączkowo-kaszlowych stanów, więc boleśnie przekonałam się o tym, że niekoniecznie.  
Przez kilka dni miałam bytowanie bardzo slow. Dom się nie zawalił, jeszcze jakieś czyste ubrania są w zasięgu ręki, wiec na weekend nie planuję za wiele.

Za to na przyszły tydzień mam plan ambitny zrobić jedną czy dwie pufy - nowe sznurki przyjechały do mnie. 



Swoją drogą - puf czy pufa? Poprawnie jest ten puf, co nie zmienia faktu że niemal wszyscy wokół mnie mówią ta pufa. Mi też bliższa jest wersja żeńska. Nie jestem purystą językowym, uważam że język jest dla ludzi a nie ludzie dla języka. My, użytkownicy języka, tworzymy go i on się zmienia razem z nami. Nowe słowa, nowe znaczenia, zapożyczenia itd - w języku nie ma nudy. Norma językowa stoi na straży, żeby zmiany nie następowały zbyt szybko i zbyt pochopnie, ale myślę że przed siłą kobiecej pufy niedługo się ugnie :) 

Nowe szydełkowe pufy mają być na wzór tej, ale monochromatyczne - szare i czekoladowe.



Chciałabym też w najbliższych dniach trochę pomalować i m.in. wykorzystać kolory stycznia, Bergere i Ironstone, na meblu lub drewnianej dekoracji. Poniżej kilka inspiracji z zagranicznych blogów (m.in. ze strony niesamowitej Miss Mustard Seed, twórczyni Miss Mustard Sedd's Milk Paint).

Bergere to jeden z kilku błękitów z linii Miss Mustard Seed's Milk Paint. To niejednoznaczny, lekko przydymiony szarością błękit. Ten kolor farby mlecznej jest jak kameleon, w zależności od otoczenia i intensywności światła, może być bardziej niebieski lub bardziej szary. To ciepły, miły kolor, idealny dla wielbicieli błękitów i niebieskości.



http://missmustardseed.com/2014/10/say-hello-bergere/
Ironstone to biel. Kolor został tak nazwany, ponieważ był tworzony aby oddać ocień, jaki ma angielska porcelana typu ironstone china. 


http://missmustardseed.com/2014/02/tips-shopping-ironstone/
To jest chłodna jasna biel, z subtelną kroplą szarości. Idealnie wygląda solo, gdy cały mebel jest pomalowany jednolicie, na gładko. Sprawdza się też w malowaniu z typowym dla farby mlecznej efektem chippy look. Można malować warstwowo lub można użyć tego koloru, aby rozjaśnić, rozbielić dowolny inny kolor farby mlecznej. 




http://missmustardseed.com/2012/08/say-hello-to-ironstone/

http://www.missmustardseedsmilkpaint.com/a-new-milk-paint-buffet/

czwartek, 14 stycznia 2016

Domowa czasoprzestrzeń / Home not alone #1

Mam chwilową przerwę od cotygodniowej rutyny. Zapalenia oskrzeli u najmłodszej pociechy nie sposób przewidzieć i nagle niemal wszystkie zawodowe czy prywatne plany muszą zostać zrewidowane. Czas zupełnie inaczej mi płynie, gdy rytm dnia wyznaczają godziny podania lekarstw i inhalacje a nie maile i spotkania w biurze. Zawsze, gdy znienacka zostaję w domu, wbrew wczorajszym planom, zaskakuje mnie długość poranka i przemożne wrażenie, że taki długi dzień przede mną, że tyle zdążę zrobić a potem nagle jest wielkie przyspieszenie, migiem mija południe, nagle muszę się skonfrontować z popołudniem i porą obiadową a potem znów jest wieczór.

Skoro już jestem w domu to bym chciała nadgonić wszelkie domowe obowiązki a przecież tyle zrobię na ile mały człowiek z wielkim kaszlem mi pozwoli. Więc odpuszczam, dziś odpuszczam, nie będę się miotać, jak się wypierze to wywieszę, albo teraz albo później, obiad odgrzeję z wczoraj a głównie to będę przytulać malucha i pobawię się w co tam będzie ochota.

A jak zaśnie to nie pobiegnę po żelazko, tylko może zrobię jeszcze jednego takiego malucha, jak poniżej? Ten zrobiłam w poprzedni weekend. Jednym okiem oglądałam film a drugim pilnowałam liczby oczek. Taki koszyk, ile mi sznurka starczyło, bo miałam resztki motków z czarnym kolorem i miętowym. Przejrzę zapasy i resztki, bo na nową dostawę sznurków czekam, zobaczę, może uda mi się coś upleść.

Miłego dnia życzę, zdrowego!

Szydełkowy koszyk / Crochet basket [KLIK]


wtorek, 12 stycznia 2016

Malowanie mebli / Painting furniture - moje prace / my works #2 - Bieliźniarka, część 2/2

Jak wyglądał początek przygody z pewną starą bieliźniarką - możesz przeczytać tutaj:
http://slowhomeproject.blogspot.com/2016/01/malowanie-mebli-painting-furniture-moje.html

Niebieska dama stała spokojnie i czekała na swój czas. Nie miałam przekonania, nie chciałam jej po prostu zawoskować. Czułam że byłoby to za mało, za prosto. Z drugiej strony nie chciałam przedobrzyć, zależało mi na tym, aby zachować surowy urok starego mebla. Na próbę zawoskowałam kolejny kawałek mebla białym woskiem i zrobiłam przecierki. Biel wosku plus piękny kolor farby Scandinavian Blue z Autentico oraz przecierki do ciemnego drewna podobały mi się, ale to nie było to. Bieliźniarka stoi w takim miejscu w moim domu, które nie cierpi na nadmiar światła. Miałam wrażenie, że mebel w takim wydaniu w tym właśnie miejscu jest odrobinę za ciemny, chciałam go rozjaśnić, ale subtelnie, niejednoznacznie. 

Bieliźniarka była też szorstka w dotyku, chropowata, drewno miało liczne dziurki. Nie miałam zamiaru ich ukrywać szpachlą, chciałam by zostały jako ślad, jaki czas zostawił na meblu, ale nie chciałam, aby były tak bardzo widoczne. 

 
Zależało mi na tym, aby pomalować mebel i go wygładzić, ale nie chciałam pylić w domu, szlifować powierzchni i gładzić deski na sucho. Zależało mi też na tym, aby drewno zaimpregnować głęboko - wosk to wykończenie powierzchniowe, musiałam sięgnąć po inny produkt,

Miałam jeszcze jeden znaczny kłopot z bieliźniarką, który uwidocznił się wyraźnie po pomalowaniu jej na niebiesko. W kilku miejscach były mocno widoczne zacieki, przebiły tłuste plamy - drewno nasiąkło dawniej czymś tłustym, czymś, czego nie dało się zamalować.


Stare meble uczą pokory, mają w sobie swoją historię, która nieraz przebija przez warstwy świeżej farby. Można walczyć, szlifować, impregnować, lakierować, malować ponownie a można też zaakceptować niespodzianki i poszukać wyjścia.

Biorąc pod uwagę wszystkie moje potrzeby i to z czym musiałam się zmierzyć - wybrałam najlepszą według mnie opcję :)

Wymieszałam w słoiku kilka miarek farby mlecznej Miss Mustard Seed's Milk Paint w kolorze Marzipan (farba mleczna jest sprzedawana w formie proszku, który się rozcieńcza wodą zazwyczaj w proporcji 1:1) i pomalowałam bieliźniarkę. Jasna farba mleczna pokryła niebiesko-szary kolor farby kredowej, który miałam w planie odsłonić przecierkami, bo za bardzo lubię kolor Scandinavian Blue z Autentico by z niego zrezygnować :)


Górę bieliźniarki pomalowałam jedną wartwą koloru Curio z Miss Mustards Seed's Milk Paint. Ten ciemny brąz pięknie współgra z kolorem Marzipan i skutecznie ukrył najgorszą, bo największą plamę.



Farba wyschła a ja wzięłam do ręki najcudowniejszy chyba produkt z linii farb Miss Mustard Seed's, czyli Hemp Oil Wood Finish - olej konopny do drewna, który fantastycznie konserwuje drewniane powierzchnie, natłuszczając je i impregnując. Mebel pokryty olejem jest zabezpieczony przed wodą i wilgocią. Olej wnika głęboro w strukturę drewna i stanowi zabezpieczenie, które nigdy nie będzie się łuszczyć czy rysować.

via Miss Mustard Seed's Milk Paint

Nałożyłam pędzlem na fragment bieliźniarki warstwę oleju. Dałam mu chwilę, aby się trochę wchłonął i papierem ściernym lekko przetarłam powierzchnię. Olej na powierzchni zapewniał szlifowanie bez wysiłku, nie było żadnych drobinek, pyłu czy innych pozostałosci po szlifowaniu. Po minucie-dwóch bawełnianą szmatką ścierałam nadmiar oleju z drobinkami zeszlifowanej farby. Pokazywały się subtelne przecierki - spod koloru Marzipan pokazywał się gdzieniegdzie Scandinavian Blue i ciemny oryginalny kolor drewna.

Całość podoba mi się bardziej jak bardzo. To mój ukochany mebel. Bieliźniarka nie jest "przebrana", nie udaje młodszej jak jest. Widać wyraźnie spękania, niedoskonałości drewna, dziurki po kornikach (kołatkach), szpary, ale to właśnie według mnie stanowi o uroku tego mebla. 
Drewno jest zaskakująco gładkie. Uwielbiam dotykać bieliźniarkę, ma ciepłą, aksamitnie gładką powierzchnię - to bez wysilku osiągnęłam szlifowaniem na mokro przy wykorzystaniu oleju konopnego do drewna. Ta technika robienia przecierek pozwala na uzyskanie bardzo naturalnego i zrównoważonego efektu. Przecierki są na całej powierzchni mebla i widać strukturę drewna. Farba mleczna jest bardzo porowata, farba kredowa też, mebel nie był wykończony lakierem, więc olej mógł głęboko wniknąć w drewno, zaimpregnować je, zabezpieczyć i odżywić. 



 

 




 
 
A jak się pozbyłam przykrego zapachu starego mebla? 
Na szczęście farba kredowa Autentico ma tę cudowną właściwość, że niweluje zapach stęchlizny (ma też właściwości antybakteryjne) - w środku bieliźniarkę pomalowałam też farbą Autentico, ale w białym odcieniu o nazwie Casa Blanca.
Pełnia szczęścia!
:)



poniedziałek, 11 stycznia 2016

Okruchy dnia - problemy / Daily bits and pieces - problems

Tzw. codzienne problemy - skąd one się biorą? Czy są niezależnymi od nas bytami, uprzykrzającymi nam życie? Ciągle zmagamy się z jakimiś problemami, rozwiązujemy je, walczymy z nimi, pokonujemy. Każdy dzień jak bitwa - mam problem, bo np. samochód zepsuty, brak mleka w lodówce, bałagan w mieszkaniu, infolinia zajęta, ktoś krzywo spojrzał, coś powiedział itd. 

I nagle przychodzi coś większego kalibru np. pożar, choroba czy śmierć w rodzinie - i nagle problem, który dręczył pół dnia, sen odbierał, humor psuł, przechodzi do kategorii: taki-problem-to-żaden-problem. Więc jak to jest z problemami? One są, pakują nam się do głowy, dręczą serca, opanowują myśli czy znudzona niewielką ilością adrenaliny głowa sama je produkuje?

Skąd ten problem? Czy to na pewno jest problem? Po co mi ten problem? Często się nad tym zastanawiam. I pytam się samej siebie, jak mi coś doskwiera: czy warto z tego zrobić problem? Potem ktoś zapyta: czemu robisz problemy? Miło jak spyta: z czym masz problem, ale jak produkuję je w tempie kilku dziennie, to po pewnym czasie już nie zapyta, zmęczony wiecznym mam problem i nagle ja mogę stać się problemem.

Jak bez problemu pozbyć się problemów? Jak zrobić, by móc lekko powiedzieć sobie "to nie problem", jak jest problem? Problemy dnia codziennego, niezależne ode mnie, nie znikną, nie przestaną mnie spotykać, jedyne co mogę zmienić to nastawienie, żebym nie miała kiepskich dni przez różne zmartwienia, zanim spotkam się z jakimś poważnym. Bo spotkam się na pewno, nie ma możliwości, abym ominęła duże kalibry i tym samym nigdy nie miała zatęsknić za problemami z kategorii małe, do rozwiązania, ale nie pragnę takiego remedium, chcę mieć teraz spokojne dni, bez poczucia że przygniata mnie coś, co w innych warunkach nie byłoby żadnym problemem.

Odpowiednie nastawienie jest kluczowe, głowa musi działać na zasadzie zapory ograniczam Ci problemy, zamiast wyszukiwarki "jak nie masz problemów, to Ci zaraz jakiś znajdę". Nie chcę mieć w głowie szkła do problemów powiększania, typu: "daj mi jakiś problem, połączę go z innymi i będzie czym się smucić cały dzień".

Odnośnie zrównoważonego podejścia do problemów tzw. drobnych, to ja mam wciąż plakietkę uczę się :)

Całość piękna: http://blinkingcity.com/luigi-prina-ships-sail-clouds/
Just see it - pure beauty http://blinkingcity.com/luigi-prina-ships-sail-clouds/


piątek, 8 stycznia 2016

Malowanie mebli / Painting furniture - moje prace / my works #2 - Bieliźniarka, część 1/2

Stała podparta w szopie. Brudna, zakurzona, ciemna - całość wyglądała mocno przygnębiająco. 

Po prostu - musiałam ją mieć.

Mój mąż, z ciężkim westchnieniem, spakował ją do samochodu. Cudem weszła do kombi, na milimetry, ale trzeba było zdemontować nadstawkę - po tym wygladała jeszcze gorzej. Podróż do domu upłynęła w samochodzie, w którym ciężko było oddychać. Ona nie pachniała brzydko. Ona śmierdziała niemiłosiernie. Stęchlizną, kurzem, wszystkim. A ja byłam zachwycona, nie mogłam w to uwierzyć - moja! Naprawdę moja! Bieliźniarka, stara, z nadstawką. Cudna, prosta, zwykła, chłopska bieliźniarka. Surowa w formie, daleka od znacznie bardziej zdobnych dworskich bieliźniarek. 

Zawsze o takiej marzyłam, sama nie wiem do końca dlaczego. Sporo jest bieliźniarek na sprzedaż, ale żadna nie chwyciła mnie za serce. Ta czekała właśnie na mnie. Nie ma co pytać o co mi chodziło, po prostu brakowało mi takiego mebla z duszą w domu. Właściciele powiedzieli, że podjęli się próby sprzedaży a jakby się nie udało, to by tę starą bieliźniarkę spalili, bo zawadzała w szopie a nie warto było jej wg nich naprawiać. Koszty profesjonalnej renowacji są wysokie, nie każdy mebel wart jest zachodu. Tego typu proste meble często nie mają wartości wiekszej, jak ewentualnie sentymentalna - w takim wypadku nie jest zazwyczaj łatwo podjąć decyzję o sporym wydatku (pisałam kiedyś o tym na autenticofanatico.blogspot.com - tutaj [klik]).

Ja nie zajmuję się typową renowacją mebli, to co robię to stylizacja mebli. Przywracam do stanu używalności często bardzo zniszczone meble, daję im drugie życie - mogą wrócić na salony. W stanie, w jakim była moja bieliźniarka nikt by jej do mieszkania czy domu nie wstawił.


Na początek szorowałam ją i szorowałam. Na blacie były przyklejone brzeszczoty, jakiś stary smar był wyschnięty i sczerniały, kurz, pajęczyny - długo by opowiadać, wspominać nie ma czego. Wierzcie mi :)
Bieliźniarka stała na dworze, na ogródku, pogoda sprzyjała - słońce ją wygrzało.









Szorowałam. Po kurzu i brudzie, zaczęła zmywać się bejca, którą bieliźniarka dawno temu została pokryta. Nie miałam w planie szlifowania całości, bo chciałam mebel pomalować farbą kredową, więc nie było to potrzebne. W pewnym momencie uznałam, że dość już mycia.

Teraz nadszedł czas na profilaktyczne działanie i wytępienie ewentualnych kołatków/korników/czy co tam jeszcze żyć mogło. Śladów po wrogiej inwazji na meblu było sporo, ale robaczki nie naruszyły mebla w znacznym stopniu.Cały mebel ostrożnie pokryłam preparatem firmy Altax (http://www.altax.pl/produkty/preparat-owadobojczy-hylotox-q/). Robiłam to na świeżym powietrzu, w rękawiczkach, okularach - to mocna chemia. Mebel został owinięty streczem, potem folią malarską i tak stał dwa tygodnie (lub trzy, nie pamiętam) na dworzu. Potem przyszedł czas na postawienie go do pionu.



Najbardziej zniszczone były wyłamane nóżki, które nie trzymały mebla w pionie, dolna belka była odbita, z tyłu deski opadały, drzwiczki żyły własnym życiem... Itp, itd. Wszystkie oryginalne elementy mebla udało się zachować, drewno nie było miękkie, kruche, choć miejscami nieźle było podziurawione. Nic nie chciałam wyrzucić, stracić - wszystkie stare okucia zostały, nic nie wymieniałam. Udało się. Mąż bardzo mi pomagał, dzięki niemu bieliźniarka stanęła na nogi. Ale zanim została wniesiona do domu umyłam ją raz jeszcze. Tak dla pewności. 
Rozumiecie ;)

Nie miałam pełnej koncepcji, na początku pomalowałam bieliźniarkę farbą kredową Autentico w kolorze Scandinavian Blue. To jeden z moich ulubionych kolorów z Autentico Paint - cudowny, niebiesko-szary, niejednoznaczny. W jasnym pomieszczeniu bywa błękitem, w ciemniejszym szarość przeważa.




Nie woskowałam mebla, bo nie mogłam się zdecydować jakim woskiem całość zabezpieczyć - czy bezbarwnym, czy białym. Robiłam próby w mało widocznych miejscach i jakoś nie miałam przekonania. Czekałam na natchnienie.
No dobra. Trochę mi czasu brakowało :) 

Niezawoskowany mebel stał w pokoju dziennym długi czas. Małe dziecięce łapki zostawiły na nim swój ślad, tak jak i spontanicznie rozpryśnięta zupa i inne płyny, których nie pomnę (koło bieliźniarki stało przez jakiś czas krzesłko do karmienia energicznego malucha). Trzeba było coś zrobić z tym meblem, wykończyć go i zaimpregnować, bo wyglądał coraz gorzej. 

Część druga opowieści o przemianie bieliźniarki - zapraszam!
http://slowhomeproject.blogspot.com/2016/01/malowanie-mebli-painting-furniture-moje_12.html

http://slowhomeproject.blogspot.com/2016/01/malowanie-mebli-painting-furniture-moje_12.html

niedziela, 3 stycznia 2016

Podsumowanie roku 2015 / Summary of 2015 - my own #2015bestnine

Dobry czas na podsumowania - poczatek roku 2016. Jaki był mój 2015? Długo by opowiadać, więc poniżej refleksja odnośnie tylko wycinka mojej rzeczywistości.

Z pomocą odnośnie bycia/życia w Internecie przyszła mi strona 2015bestnine.com, z której pochodzi poniższy kolaż zdjeć.

www.instagram.com/kredowemeblove/
Jest to strona, na której można wpisać swój login z profilu na Instagramie. Po kilku chwilach pokazuje się podsumowanie jak wyżej. W 2015 roku umieściłam na Instagramie 159 zdjęć i jak dla mnie, polubione zostały zaskakująco wiele razy, co mnie bardzo cieszy, bo to miłe jak jest interakcja i można poczuć, że inni lubią to, co się im pokazuje. Ja nie pokazuję za wiele. Głównie swoje prace i wycinki dnia codziennego, z częstotliwością (jak widać) średnią, czyli mniej więcej jedno zdjęcie na dwa dni. Miewam przerwy dłuższe lub krótsze (nie zawsze mam coś ciekawego w mojej opinii do pokazania, albo zwyczajnie nie mam na to głowy czy ochoty), ale lubię Instagram i na pewno z niego nie zrezygnuję w najbliższym czasie. 

Jak widać, na dziewięć zdjeć, aż osiem pokazuje efekty mojego szydełkowania (i w jednym przypadku dziergania - poduszka na drutach zrobiona). Zaskakujące jest dla mnie, jak bardzo odnalazłam się w dawno niepraktykowanym hobby. Lubię szydełkować, ale i lubię jak szybko przybywa mi robótki, bo szydełkuję zrywami w okruchach wolnych chwil, więc w moim przypadku szydełkowanie jest zazwyczaj w wersji maxi, czyli włóczka to niemal zawsze sznurek bawełniany lub Hoooked Zpagetti. 
Na pewno w 2016 roku będę dalej szydełkowała i na pewno będę swoje prace pokazywała. Mam też skromny plan wprowadzić swoje prace do sklepu on-line, czyli www.hemma.pl. Mam nadzieję, że to będzie już niedługo.

Pozdrawiam serdecznie, idę się szykować do pracy. Do drugiej pracy, bo pracuję na dwa etaty: własna firma - to raz, a praca w międzynarodowej firmie budowlanej, to dwa. I jutro właśnie jest ten dzień, który kochają wszyscy etatowcy - czyli wracamy po przerwie świątecznej do biura! Cudownie! 

Trzymam kciuki, oby dzień był dla nas łaskawy ;)
Ewa

Malowanie mebli / Painting furniture - moje prace / my works #1

Bardzo lubię malować meble. Odpręża mnie to, relaksuje i daje dużo satysfakcji, ale jest też to konkretna praca, z nieraz bardzo spektakularnymi efektami. 
Komoda ze zdjęć była konkretna, bo dość duża, ale malowanie było proste. Miało być gładko, równo, na biało. Stylizacja mebli z przecierkami, warstwowe malowanie, chippy look - to nieraz spore wyzwanie. Zaplanować kolory, dobrać farby, technikę, produkty do wykończenia pracy. Sama praca też jest bardziej czasochłonna, wymaga więcej energii i kreatywności.
Tutaj - prosta przyjemność, bez wahania i wątpliwości. Otworzyłam puszkę białej farby Milk z Autentico, położyłam trzy warstwy, zawoskowałam całość bezbarwnym woskiem, wypolerowałam i gotowe!