piątek, 13 stycznia 2017

Domowa czasoprzestrzeń - porządki / Home not alone - cleaning #6

Od tygodnia jest u mnie biało za oknem. Gruba warstwa śniegu odmieniła okolicę. Jest ciszej, jaśniej, ładniej. U mnie w domu też się przejaśniło i mam w planie dalsze przestrzeni rozjaśnienie. Odgruzowuję dom, tego sprzątaniem nazywać nie będę, bo skala jest większa :) 

Od kilku dni wyrzucam, segreguję, układam. Nic na siłę, powolutku, kawałek po kawałku, jedna szafka, szuflada, pół komody na raz - tym tempem posuwam się do przodu. Nie było to żadne postanowienie noworoczne, to narastająca potrzeba serca, aby wnętrze domu zmienić, uprościć.
Z natury chętnie kultywuję atawistyczną potrzebę gromadzenia, zbieraczem jestem od urodzenia. Stety lub niestety, w domu, w którym sześć osób ma swoje rzeczy, siłą rzeczy nie da się w nieskończoność zbierać a nic nie wyrzucać. Miejsca nie ma, sprawa prozaiczna. Doszliśmy do punktu, w którym ciężko dostać się do pralki bez slalomu i przeskoku. Mamy dużo mebli, takich co już są pomalowane, takich co czekają na pomalowanie i takich, których nigdy nie pomaluję a w tych meblach dużo rzeczy i ja te rzeczy teraz krok po kroku oglądam i ogarniam. Jak już wspomniałam - dom się przejaśnia i to jest dobry kierunek. Jest to zauważalne i podoba się domownikom. O to mi chodzi. I o coś jeszcze.

Moje zbieractwo jakiś czas temu zaczęło mi ciążyć. Miałam na okoliczność przeprowadzki okazję wyrzucić wiele rzeczy, skorzystałam z niej i odetchnęłam. Potem był rzut drugi, poprzeprowadzkowy, znów rzeczy a z nimi dawne sprawy, poznikały z domu. Zauważyłam, że pozbycie się starego rzeczywiście daje przestrzeń na nowe. Teraz jestem w trakcie trzeciej tury i naprawdę chętnie działam. Przytłaczają mnie rzeczy, które przypominają o sprawach, o których zapomniałam, o których na co dzień nie pamiętam. Nie są mi one potrzebne. Nie, nie wyrzucam wszelkich pamiątek, ale bardzo wielu się pozbywam, bo dzięki temu jest mi lżej. Nie wszystko jest warte zapamiętania czy wspominania. 

Przytłaczały mnie też gazety, magazyny, czasopisma. Gromadzone maniakalnie, w dużych ilościach, ponieważ przeczytane pobieżnie lub wcale, bo nie miałam czasu. Były jak wyrzut sumienia, że nie zdążyłam, nie przeczytałam, nie wiem. Wyrzuciłam wszystko. No prawie ;) Są tytuły, które nadal gromadzę. Resztę staram się czytać na bieżąco a jak nie zdążę przed kolejnym numerem, to odpuszczam. Jak będę miała potrzebę, to w przyszłości usiądę w czytelni jakieś miłej biblioteki i lekturę uzupełnię. Tą myślą się uspokajam :) 
Książek nie wyrzucam, o nie, mam dzieci, muszę mieć pod ręką lektury, które bym chciała aby przeczytali, jak do nich dorosną. 

Plastik i morze bawełny, to też mnie otacza. Ubrania moje mocno przerzedziłam, Z tych, których nie noszę, zachowałam tylko te ciekawsze, bo a nuż córka będzie miała fazę vintage i stare ciuchy z szafy matki będą bardzo w cenie.
Ubrania dzieci przeglądam, niektóre pójdą w świat (matki wiedzą o co mi chodzi, jak pomocne bywa wsparcie koleżanki, która przyniesie torbę ubrań, z których jej dziecko wyrosło), niektóre czekają, aż najmłodsze do nich dorosną. Zabawki, klocki, lalki, cały ten plastik - to mnie czeka, to będzie najtrudniejsze, bo to będą długie z dziećmi negocjacje, bo coś, co dla mnie jest połamanym kółkiem, dla kogoś innego jest elementem zabawy, której nie chcę popsuć.

I tak sobie działam, tak rok zaczęłam. I fajnie :)

A jak nie sprzątam, nie czytam, dziećmi się nie zajmuję i nie zastygam przed TV obserwując ze zdumieniem polityków, to sobie znów szydełkuję - taki koszyk zrobiłam kilka dni temu. Słoneczny bardzo, ten kolor znienacka mnie wezwał a normalnie to nie jest dla mnie kolor pierwszego wyboru. Nawet nie drugiego, ale koszyk tak bardzo oko cieszy.


https://www.instagram.com/p/BPFDQCLgAax/
Teraz zdecydowałam się zmierzyć się z kwadratowym koszykiem. Nie wiem czy mi wyjdzie, zobaczymy. 

I czekam bardzo na ostatni odcinek czwartej serii serialu "Sherlock". Drugi odcinek, wyemitowany w zeszłą niedzielę, "The Lying Detective" to była uczta dla wielbicieli serialu. W tę niedzielę, już za trzy dni, finał sezonu. I znów będzie trzeba kilka lat na nową część czekać... Poczekam, pewnie że poczekam, bo na dobre warto czekać :)

Pozdrawiam,
Ewa

2 komentarze:

  1. Piszesz 6 osób...? Ale duża rodzina {uśmiech} U mnie 5 osób, też sporo.
    Pozdrawiam Sabina Wszołek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wiesz dokładnie jak czasem bywa wesoło, nudy nie ma ;)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Ewa

      Usuń