wtorek, 7 lutego 2017

Domowa czasoprzestrzeń - nie czekaj / Home not alone - do not wait #7

Mówią, że życie zaczyna się po czterdziestce. No, tego jeszcze nie wiem, ale wiem, że ja do życia obudziłam się po trzydziestce. Miałam lat trzydzieści i trochę, zrobiłam rewolucję w swoim życiu - prywatnie i zawodowo skręciłam na inne tory. Teraz jadę, może nie zawsze gładko, ale miło i w kochanym towarzystwie. 

Mam wrażenie, że pół życia w pewnym sensie przegapiłam, ponieważ z powodu jakiejś tam niewiary w siebie i swoje możliwości, wielu rzeczy nie robiłam, nawet nie próbowałam robić. Teraz chce mi się wszystko robić, wszystkiego spróbować i myśl o możliwym marnym efekcie nie paraliżuje. Chcę szyć, szydełkować, malować, wycinać, przyklejać, wyszywać, uczyć się ceramiki itd itd, ale nie mam tyle czasu na takie zajęcia ile bym chciała, ale i tak działam, ile mogę, bo mam z tego moc radości.

Parę razy słyszałam pytanie - kiedy ty to robisz, masz czas na takie rzeczy? Ano mam, mam dokładnie tyle czasu co Ty, co każdy z nas. Duża cześć mojego dnia pochłonięta jest przez domowe sprawy, dzieci i ich potrzeby, jestem więprzyzwyczajona do robienia wszystkiego po trochu i kilka rzeczy w tym samym okresie czasu. Wszystko robię kawałek po kawałku, etapami. Nie frustruje mnie to, że muszę coś przerwać, odłożyć, tak po prostu teraz jest i już. Jak mam określony termin to zaczynam działać wcześniej, ponieważ kończę później, niż bym chciała.

Jestem bardzo dobra w planowaniu i jeszcze lepsza w cierpliwym obserwowaniu jak mój plan obraca się w niwecz. Momentalnie adaptuję się do nowej sytuacji i znów działam, najwyżej z nową wytyczną - byle do przodu.

Potrzebowałam zrobić koszyk w podziękowaniu za sąsiedzką przysługę - z ręką na sercu, gdybym miała taką możliwość, to zrobiłabym go w pół dnia, ale domowy stan rzeczy sprawił, że robiłam go rządek po rządku przez tydzień. Tak wyszło. Grunt, że skończyłam a najważniejsze, że koszyk się spodobał.



Bardzo lubię piec ciasta. Ciasto ma to do siebie, że zazwyczaj trzeba ukręcić, wymieszać i wstawić, bez przerw na karmienie, odbeknięcie i przewinięcie. Wiec piekę nie kiedy chcę a kiedy mogę, spontanicznie i nie porywam się na wielkie wypieki. Taki czas :)


Miałam zrobić kilkanaście tablic i zrobiłam. Kawałek po kawałku. Barwienie drewna, szablony, malowanie, woskowanie - razem ponad tydzień. Czasem miałam pięć minut, czasem pół godziny, czasem i dwie a malutki przy mnie w chuście. Podobają mi się te tablice, zadowolona z nich jestem. I z siebie, że dałam radę na czas.



Warto działać, nie bać się, nie ma co czekać na idealny moment, jak wszystko będzie poukładane, na swoim miejscu, a ty zwarta i gotowa. Generalnie, ze wszystkim w życiu, nie ma na co czekać, bo jest tylko to, co tu i teraz.

Więcej czasu nie mamy.

Pozdrawiam,
Ewa

2 komentarze:

  1. Pani Ewo, właśnie pijąc kawę, z grupy na fb trafiłam na Pani bloga i na chybił trafił przeczytałam właśnie powyższy post. Z PRZYJEMNOŚCIĄ :-) Pozytywny kop na dobry dzień. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa! Pozdrawiam bardzo serdecznie :)

      Usuń